Ślub z bajki? Jeszcze lepiej! (cz.2)

                Zwykle ślub kojarzy się z ceremonią, podobną do każdej innej mszy czy spotkania w urzędzie związanego z małżeństwem, a to co nas najbardziej interesuje to późniejsza impreza. Gdyby jednak się zastanowić, każde wesele też jest do siebie podobne, po kilku kieliszkach staje się takie jak każda inna impreza. Ale nie w Indiach! Tutaj każdy dzień jest pełen rytuałów, a każdy wieczór, choć często może się wydawać, że to po prostu kolejne przyjęcie, wygląda zupełnie inaczej. Tylko after party w hotelu zawsze wygląda tak samo :p Ale od początku…

                Po przyjęciu zaręczynowym myślałyśmy, że już nic nas nie zaskoczy. Następny dzień zapowiadał się spokojnie, wszyscy byli trochę “wczorajsi” po imprezie, ale nam udało się (ten drugi z trzech razów) dotrzeć na śniadanie do domu Pana Młodego, Umanga. Rano siadaliśmy przy wejściu, gdzie były rozłożone dania, a z boku stał pan, którego wyłącznym zadaniem było przygotowanie Masala Tea. Jest to pyszna herbata z mlekiem, z wieloma przyprawami w tym imbirem i kardamonem. Bardzo dobra, o wyrazistym smaku, ale nie może być pita zbyt często. Śniadanie było dosyć wytrawne i pikantne, co sprawiało, że Zosia od rana miała łzy w oczach.

img_20161128_151615438_hdr

                Tego dnia miałyśmy okazję poznać też dwóch nowych gości z zagranicy, Borysa z Polski i Marię z Meksyku. Wprawdzie oboje byli obecni na przyjęciu zaręczynowy, ale Maria bardzo szybko uciekła ze względu na jetlag (związany ze zmianą strefy czasowej), Borys natomiast został, ale gdzieś w tłumie nie było okazji do bliższego poznania. Tego dnia to oni przechodzili rytuał oczyszczenia, o której pisałem w poprzednim wpisie (Ślub jak z bajki? Jeszcze lepiej cz.1).

                Dopiero późnym popołudniem rozpoczęły się kolejne uroczystości związane ze ślubem. Tym razem zostałyśmy wciśnięte w zabawę kobiet, które królowały w głównej części domu. Tańczyły i śpiewały do muzyki granej przez trzy panie, na bębnach i tamburynach. Co chwilę wystawały kolejne dziewczyny, zaczynały wirować na środku i od czasu do czasu porywać jednego z panów, którzy przyglądali się wszystkiemu stojąc grzecznie z boku.

20170112_212100-COLLAGE

                Pomimo, że nie rozumiałam słów piosenek, a było to prawdopodobnie znaczące dla zabawy, bo wielokrotnie po różnych wersach wybuchały śmiechy, całość wyglądała magicznie. Kolory strojów Pań, ich energia i radość jaką miały ze świętowania przyszłego małżeństwa nie pozwalała na stanie z boku. Chętnie dołączyłyśmy do kółeczka tańczących pań.

                Zupełnie inaczej wyglądała zabawa na górze, na tarasie. Tam byli już wszyscy panowie, którym udało się wyrwać z rąk tańczących na parterze pańIMG_20161128_234341314-01. Miejsce to wyglądało też zupełnie inaczej niż tego pierwszego wieczoru, który tam spędziłyśmy. Całość została ozdobiona różowymi wstegami i zasłonami, zapalono lampiony i świeczki, co tworzyło bardzo romantyczną atmosferę. Zabawa rozpoczęła się od palenia shishy i słuchania zespołu, który grał specjalnie dla nas na żywo. Później rozpoczęto podawanie posiłków i otwarto też bufet z wszystkimi daniami (nie do końca wiem jak to działało, ale zupę podawano każdemu bezpośrednio, a po drugie danie trzeba było podejść do bufetu). Oczywiście bardzo szybko ludzie zaczęli tańczyć, a po jakimś czasie Pan Młody i jego siostra przejęli mikrofony i sami zaczęli śpiewać. I tak się bawiliśmy do późna…

20170112_205601-COLLAGE

                Następny dzień był jednym z tych, w którym nie udało nam się dotrzeć na śniadanie i skorzystaliśmy z menu hotelowego. Popołudniu sumienia wyrzuciły nas z łóżek i ruszyliśmy do domu Umanga. Zaraz po przyjściu okazało się, że czas najwyższy na makijaż ślubny, a konkretnie zrobienie mehendi. Jest to jedna, którą nakłada się na dłonie kobiet, zarówno po stronie zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Następnie trzeba odczekać około 30-40 minut, aż zacznie się kruszyć i można ją delikatnie usunąć. Efekt jest przepiękny i utrzymuje się nawet kilkanaście dni. Ja resztki wzorów na swoich dłoniach mogłam zobaczyć jeszcze dwa tygodnie później.

20170113_144537-COLLAGE

                Malowaniem mehendi zajmowały się cztey osoby, ale cały czas miały ręcę pełne roboty, co jest oczywiste przy takiej ilości gości i członków rodziny. Byli to jednak prawdziwi wrtyści, którym stworzenie pełnego obrazu na jednej ręce zajmowało zaledwie kilka minut. Trzeba było tylko poczekać aż henna przeschnie z jednej strony dłoni aby móc namalować wzór na drugiej, Po około 1,5 godziny mogłeś ponownie normalnie funkcjonować 🙂

                W tym czasie zaczął się jednak kolejny rytuał w domu Pana Młodego. Tego dnia głównymi bohaterami były dzieci, które IMG_20161129_200941271przygotowały przedstawienie o życiu Krishny (najważniejszy Bóg dla rodziny Umanga). Na scenę po kolei wchodziły coraz to starsze dzieci, które pokazywały poszczególne sceny z życia bożka oraz jak ujawniały się jego niesamowite moce. Wprawdzie w przedstawieniu brały udział również kobiety, jednak gwiazdami wieczoru były podobnie ubrane na żółto dzieci. Seans obejmował też wręczanie słodyczy i owoców publiczności oraz sypanie kwiatów na głowę dzieci po każdej scenie. Zamknięciem była historia miłości Krishny, gdzie wciąż nie jestem do końca pewna czy było to szczęśliwe czy nieszczęśliwe uczucie.

20170113_144413-COLLAGE

                Dużo kolorów, dużo śmiechu, piękne kostiumy… Szaleństwo hinduskiego wesela było niesamowite. Codzienna liczba atrakcji i wydarzeń z jednej strony zupełnie Cię wchłaniała i angażowała w stu procentach, z drugiej strony było to wszystko tak ekscytujące, że poziom energii wciąż utrzymywał się na wysokim poziomie. Wystarczyło zaledwie kilka godzin snu i znów wracało się do tych niesamowitych rytuałów i obrzędów. A to jeszcze nie koniec! Niestety na ostatnią część musicie  poczekać, ale na pewno warto 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.