Kolorowe Boże Narodzenie i Egzotyczny Nowy Rok

                Jadąc na Filipiny wiedziałam, że zmierzam do katolickiego kraju, w którym święta i Nowy Rok, to nie byle co. Filipińczycy świętują praktycznie cały grudzień i przygotowują się do celebracji Bożego Narodzenia w niesamowity sposób. Na ogół są to radośni ludzie, z pozytywnym nastawieniem do codzienności, ale okres przedświąteczny jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Chyba nie spodziewałam się, że aż tak.

                O samych Filipinach będę jeszcze opowiadać nieraz, ale wszystkie ceremonie związane z Bożym Narodzeniem powinny zostać opowiedziane osobno. Już po przyjeździe na Palawan, można było na każdym kroku zobaczyć przygotowania do świąt. Wszędzie były ozdoby, jak na mój gust za bardzo w zachodnim stylu, a mało po „ichniejszemu”. Obrazki Mikołaja ubranego w gruby czerwony strój czy kartki z życzeniami, na których był narysowany śnieg, wyglądały dosyć absurdalnie przy temperaturze 30 stopni. Wszystko to jednak było jednak dużo bardziej kolorowe, wręcz jaskrawe, a to już nadawało całości oryginalnego wrażenia.

                W Puerto Princessa, największej miejscowości na Filipinach. img_20161212_195648776_hdrWokół palmy, woda, łódki i całodobowy żar, a pomiędzy tym wszystkim gigantyczne bożonarodzeniowe drzewko. Codziennie wieczorem można Palawanie, znajduje się najwyższa choinka na całych Fbyło też przyjść i posłuchać występów, w trakcie których śpiewano filipińskie i amerykańskie pastorałki. Wrażenie było dosyć ciekawe, gdy piłeś shake’a mango, z jednej strony słyszałeś szum fal, a z drugiej dzieci śpiewały piosenki o zbliżających się świętach. Nie można było uwierzyć, że to naprawdę grudzień!

                Gdy kilka dni później przeniosłam się do Port Barton, tam także trwały już na dobre przygotowania do świąt. Codziennie o 3:00 zaczynały bić dzwony zapraszające ludzi na msze. Na szczęście miałam przyjemność nocować z dala od kościoła, ale wiem, że dla niektórych mogło to być uciążliwe :p Dzień po moim przyjeździe, w miasteczku odbyła się parada świateł bożonarodzeniowych. Mieszkańcy przyozdobili swoje samochody, skutery czy inne pojazdy w kolorowe gwiazdy, liście palm, światełka czy pochodnie, i jeździli wokół domów. Ludzie wychodzili na ulicę, dzieci śpiewały i tańczyły do bożonarodzeniowych piosenek. Wokół wyczuwało się ogromną radość i ekscytację zbliżającymi się świętami. To było niesamowite, biorąc w tym udział nie mogłeś przestać się uśmiechać. Razem z moim gospodarzem jechałam z tyłu jego pojazdu i machałam do  mieszkańców, którzy przez cały pochód szli, tańczyli i śpiewali.

img_20161215_184944298

                Same święta, to oczywiście bardzo rodzinny moment, ale wszyscy przyjaciele są serdecznie zapraszani. Jeszcze na kilkanaście dni przed świętami otrzymałam przynajmniej trzy zaproszenia od lokalnych ludzi na przyjęcie bożonarodzeniowe do ich domów. Aż trudno było się zdecydować, w które miejsce się wybrać! Ponieważ ostatecznie zadecydowałam o pobycie w Port Barton (które jest bardzo bliskie mojemu sercu i na pewno jeszcze dużo będę o nim pisać), zaliczyłam dwie wigilie 🙂 Pierwsza była organizowana w moim hostelu, w której brali udział wszyscy z tam pracujących oraz goście. Było nas łącznie około 25 osób. Kilka dni wcześniej zrobiliśmy losowanie imion i każdy był zobligowany do zakupu prezentu dla jednego z gości. To co na pewno wszystkim się spodoba to fakt, że prezenty były wręczane na samym początku przyjęcia, jeszcze przed kolacją 🙂 Także nie musiałam długo czekać na wypakowanie otrzymanej butelki rumu (bardzo filipiński prezent).

img_20161224_174159509

                Samo przyjęcie było bardzo sympatyczne. Mieliśmy mnóstwo pysznego jedzenia, oczywiście nie zabrakło ryżu (haha), ale kolacja w żadnym stopniu nie przypominała naszej tradycyjnej polskiej wigilii. Dania główne były z wieprzowiną lub kurczakiem, a desery z lokalnymi owocami lub takie, które nawet nie jestem pewna z czego się składały. Po kolacji włączono… latynoską muzykę, graliśmy w muzyczne krzesełka (nagrodą były snickersy, więc walczyłam jak lwica!) i tańczyliśmy. Nigdy nie słuchałam Jenifer Lopez w święta, ale też nigdy nie spędzałam ich 20 metrów od morza, tańcząc na piasku. Więc w sumie co mi tam!

                Druga wigilia była bardziej tradycyjna. W Port Barton mieszka Tomek i jego córka Ola, mają swoją kawiarnię, a w święta zaprosili mnie na zupę grzybową, uszka i pierogi. Pomimo, że poszłam do nich w drugiej kolejności i byłam już pełna po kolacji filipińskiej, nie mogłam się oprzeć polskim przysmakom. Tutaj towarzystwo także było zmieszane, bo byliśmy my jako reprezentacja polska, ale i tak Filipińczycy mieli przewagę 🙂 Nie każdy zakochał się w naszych rodzimych smakach, ale chętnie próbowali naszej kuchni. Tomek puścił polskie kolędy, dzięki czemu atmosfera była jeszcze bardziej świąteczna, pomimo prawie 30-stostopniowego żaru i faktu, że stojąca nieopodal choinka miała kokosy zamiast bombek 🙂

img_20161224_201108893_top-01

                Myślę, że to niesamowite przeżyć święta w międzynarodowym towarzystwie, na drugim końcu świata. Atmosfera jest zupełni inna niż w domu, ale radość ludzi z Bożego Narodzenia jest być może nawet większa i bardziej szczera. Filipińczycy są bardzo wierzący, Bóg jest dla nich bardzo ważny, więc choć nie ma śniegu i karpia, ich radość sprawia, że przeżywasz święta jeszcze bardziej.

                Nowy Rok to osobna historia. Przede wszystkim jest to tutaj bardzo rodzinne święto, które wielu spędza po prostu w domu. Dla turystów było to subtelne zaskoczenie. Sama czułam się zawiedziona, że nie było żadnej wyjątkowej, trochę większej i bardziej tanecznej imprezy w całym miasteczku. Ale od początku…

                Pożegnałam rok 2016 bardzo dobrym lunchem (krewetki i ośmiorniczki w cenie 350 peso, czyli ok. 30 zł w sumie), a następnie lampką wina. Szczególnie to wino dostarczyło mi sporo radości, ponieważ po prawie miesięcznym pobycie na Filipinach i piciu wyłącznie rumu z colą albo lokalnego piwa, białe wino smakowało lepiej niż kiedykolwiek :p Miło było tak posiedzieć z ludźmi z różnych krajów i porozmawiać o tym jak oni podsumowują ten rok. Zwłaszcza, że wszyscy jesteśmy w podróży, jedni dłużej, inni krócej, ale każdy ma wiele wspaniałych historii za sobą.

prezentacja1

                Kolację zjadłam w miejscu, w którym dotychczas była Zosia, ale dołączyłam do niej na tę ostatnią noc w Port Barton (to sprawiało, że ta noc była dla nas tak wyjątkowa i być może zwiększyło też nasze oczekiwania). Choć dania były proste, atmosfera była niesamowita. Gaga i Roy, czyli gospodarze, zaprosili swoich filipińskich znajomych, ale także gości z hostelu. Nasz skład był bardzo międzynarodowy: Filipiny, Polska, Holandia, Francja, Finlandia i Szwecja, co dodawało uroku wieczorowi. Wszystkiemu oczywiście towarzyszył filipiński rum i cola, ale nie zabrakło także bananowych i mango shake’ów.

received_1431685833538524

                Po kolacji wybraliśmy się razem na poszukiwanie imprezy. I tutaj przyszło pierwsze rozczarowanie. „Klub” 7170 (cudzysłów, bo nie wiem czy to dobre słowo do nazwania tego miejsca), w którym chcieliśmy się pobawić, był zamknięty. Właścicieli otworzyli go specjalnie dla nas (?!) na dosłownie 30 minut, a potem nas znowu wygonili. Ponieważ była już prawie północ, wybraliśmy się na plażę, do reggae baru (o którym też jeszcze na pewno nieraz wspomnę). Było tam spokojnie i trochę tak jak zawsze (musicie wziąć poprawkę na fakt, że prawie 2 tygodnie spędziłam w Port Barton i prawie każdy wieczór w reggae barze), z muzyką gitarową i bębnami. Magiczna jednak była północ, gdy stałam w morzu, nade mną roztaczało się piękne, gwiaździste niebo i palmy, a wokół rozlegał się huk fajerwerków z całego wybrzeża. Rok temu nawet nie pomyślałabym, że tak właśnie będzie wyglądało moje pożegnanie 2016 roku 🙂

                Wieczór zakończyłam oczywiście… w morzu. Razem z kilkoma innymi osobami wskoczyliśmy do wody w bieliźnie (to nie było do końca zaplanowane, więc nikt nie miał stroju haha) i pływaliśmy w zupełnej ciemności. Przy każdym ruchu w wodzie wokół pojawiało się mnóstwo świecącego planktonu, który otaczał Cię z każdej strony. Nie wiem czy jestem w stanie to opisać, ale musicie mi uwierzyć, że jest to niesamowity widok. Nad Tobą gwiazdy i niebo, jakiego w życiu nie zobaczysz w Europie, a wokół Ciebie mnóstwo świecących stworzonek. To tak jakby ze wszystkich stron otaczały Cię gwiazdy, na niebie i w wodzie…

                Zarówno święta, jak i Nowy Rok, były dla mnie wielką niespodzianką i jadąc na Filipiny nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie zawiodłam się jednak, wszystko to co się wydarzyło jest w mojej głowie i składa się na niesamowite wspomnienia. Pełne wspaniałych ludzi, niesamowitych miejsc i wyjątkowych przygód. Ciekawe jak będzie za rok 🙂

Jedna myśl nt. „Kolorowe Boże Narodzenie i Egzotyczny Nowy Rok”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.