183 dni podróży

                Dwa dni temu minęło dokładnie pół roku odkąd opuściłam Polskę i wyruszyłam w świat. Dokładnie 22 listopada, wówczas jeszcze z moją siostrą Zosią, wsiadłyśmy do samolotu i poleciałyśmy do Dubaju, do Emilki. A potem były kolejne kraje i kolejni ludzie. Dzisiaj jestem po raz drugi na Filipinach, w moim ulubionym miejscu w podróży i chciałabym się z Wami podzielić tą wyprawą. Nie tylko fizycznym przemieszczaniem się, ale także (a może przede wszystkim), tym co czułam.

                Móc podróżować to ogromne szczęście. Zobaczyć choć trochę świata, najlepiej zupełnie inną rzeczywistość niż naszą, to szansa na lepsze poznanie życia. Azja jest inna, niż to co znamy. Ludzie żyją tu inaczej, lubią inne rzeczy i mają inne priorytety. Inne marzenia. Większość z nich nie podróżuje, jest to za drogie, ale chcieliby poznać nowe miejsca. Niektórzy nigdy nie widzieli jeszcze białych ludzi, bo turyści do nich nie docierają. Wszystkim się wydaje, że skoro podróżujemy po Azji, to mamy mnóstwo pieniędzy.

                Z drugiej strony, nie wydaje mi się, że wszystkim zależy na tym, aby wyjechać ze swojego kraju. Niektórzy kochają swoje miejsca na Ziemi tak bardzo, że nie czują potrzeby ich opuszczania. Filipinka Gaga powiedziała kiedyś Zosi, że gdyby miała tyle pieniędzy, że mogłaby pojechać gdzie tylko zechce, wybrałaby się na inną wyspę na Filipinach. Noli nie wyobraża sobie życia poza Port Barton. Oczywiście, wszystkie te miejsca są piękne, ale nasza Polska też jest cudowna, a jednak prawie każdy chcę zobaczyć trochę świata, pomieszkać za granicą.

                Są tu ludzie, którzy będą do Ciebie krzyczeć na ulicy i Cię pozdrawiać za każdym razem, gdy przejdziesz obok ich domu. Są tu mężczyźni, którzy uważają, że kobiety są mniej warte i można na nie bluzgać, nawet jeśli się nie znacie. Są tu sprzedawcy i organizatorzy wycieczek, którzy zawsze Cię oszukają na cenie. Są tu osoby, które podejdą do Ciebie na przystanku autobusowym i wręczą mandarynkę. Są tu ludzie z całego świata i czasem odkrywasz, że Ci z Europy są mniej cywilizowani i uprzejmi.

IMG_20170307_023329

                Przemierzyłam mnóstwo państw, jadąc autobusami, pociągami, autostopem, minibusami, motorem czy płynąc łodzią. Dużo miejsc zaskakuje, czasem szokowała mnie bieda, a czasem bogactwo. Czasem jest to natura, a czasem pogoda. Niekiedy zachowanie ludzi, innym razem warunki ich życia. Kultura, tradycja, wierzenia.

                Nie jestem mniej europejska niż byłam. Dalej lubię mieć dostęp do ciepłego prysznica, załatwiać się na czystej toalecie, przy której nie trzeba kucać, spać w wygodnym łóżku i wejść w butach do domu.

                Podoba mi się, że Azjaci lubią wspólne posiłki z rodziną lub przyjaciółmi, że śmieją się głośno i szczerze, że jedzą przepyszne egzotyczne owoce i piją wodę z kokosa. Bawi mnie, że często pytani o drogę nie chcą się przyznać do niewiedzy i odpowiadają byle co, że nie używają noża, za to potrafią zjeść udko z kurczaka pałeczkami, że używają klaksonu, aby zasygnalizować, że skręcają, że wyprzedzają, że jest korek, że jadą prosto i że „dzień dobry”. Dziwi mnie, że na co dzień mogą malować się na całej twarzy, że nie gryzą ich komary, że nie lubią się opalać i że pływają w morzu w ubraniach. Smutno mi, że wielu z nich nie mówi w żadnym innym języku, że nie skończyli szkoły, bo nauczyciele ich bili, że nigdy nie przyjadą do Europy, bo nigdy nie odłożą tyle pieniędzy.

IMG_20170323_173336-01

                Swoje doświadczenia mogłabym podzielić na dwie grupy, czyli to czego nauczyła mnie podróż i czego nauczyli mnie tutejsi ludzie. W obu przypadkach oczywiście zaczęłam doceniać to, co mam i jak żyjemy w Europie. Podróż pokazała mi, że powinny mnie cieszyć małe dogodności życia. Możliwość trzymania szczoteczki we własnej łazience, spanie w swoim prywatnym pokoju, bez ośmiu innych osób i zawsze posiadanie dostępu do elektryczności. Dzięki ludziom odkryłam, ile mam szczęścia, że od dziecka uczę się języków. Że co roku w wakacje mogłam gdzieś wyjechać, choćby do dziadków w góry. Odkryłam, że podróż może męczyć, a ludzie mogą się uśmiechać bez powodu.

                Wiele osób wraca ze swoich podróży po Azji i nagle nawraca się na buddyzm lub zmienia styl na bardziej hippi. Nie czuję, żeby żadna z tych mądrości spłynęła na mnie i chętnie zamienię przewiewne, workowate spodnie na dżinsy, gdy tylko wrócę. I owszem, buddyzm jest dobrą wiarą, która opiera się na radości z życia i niekrzywdzeniu. Myślę jednak, że każda wiara ma takie założenia, a te dwie zasady to bardziej styl życia, który powinien być dla nas wszystkich podstawą. Jeżeli jednak Azja nauczyła Cię wegetarianizmu i pokazała, że jesteś w stanie żyć lepiej, a Ty to teraz nazywasz nawróceniem na buddyzm, to nie widzę w tym nic złego, ale też nic odkrywczego.

                Już wiem, że niedługo wracam do domu i cieszę się z tego. Chciałabym się na chwilę zatrzymać, bo ciągła zmiana miejsca też może zmęczyć. Wiele rzeczy wydaje mi się już podobnych do siebie i nie doceniam niektórych miejsc tak jak powinnam. Czasem mam ochotę po prostu spędzić dzień w łóżku, obejrzeć serial lub po prostu nie robić nic. Tyle, że wtedy automatycznie mam wyrzuty sumienia. Przecież jestem w takim niesamowitym miejscu, wielu ludzi marzy, aby tu dotrzeć, a nie mogą, więc muszę się ruszyć, muszę wyjść, muszę zobaczyć te świątynie lub to muzeum. Może dlatego tak lubię Port Barton. Tutaj nic nie muszę, a to co chciałam już widziałam i teraz mogę po prostu siedzieć i patrzeć na morze.

                Wiem też, że ciężko jest wrócić. Śmiałam się z innymi podróżnikami, że będziemy w IMG_20170323_164600-02naszych krajach i zapomnimy jak używa się noża, a schab będziemy kroić łyżką. Będziemy chodzić po ulicy, pozdrawiać i uśmiechać się do nieznajomych, a oni pomyślą, że mamy coś nie tak z głową. Wejdziemy do sklepu i pomimo cenówek, będziemy się targować, chcąc zapłacić mniej. Będzie śmiesznie, będzie smutno, będzie normalnie.

                Nie ma się co długo rozpisywać, jeszcze będzie czas na podsumowania. Jeszcze jestem w Azji, ale już wiem, że wracam i mam już nawet bilet do Europy. A dla tych, którzy wytrzymali do tego momentu: w lipcu planuję być w Polsce. Jestem ciekawa, jak to będzie i ile wytrzymam na miejscu. Czy po kilku miesiącach będę chciała zostać w domu czy ruszać dalej w drogę. Zobaczymy 🙂

3 myśli nt. „183 dni podróży”

  1. Hej
    Na prawde wielkie wow dla Twojej podrozy, Twojej odwagi! To musi byc niesamowite isc przed siebie i nie musiec patrzec na nic innego, mam na mysli takie prowizoryczne rzeczy jak praca czy tam studia. Kazdego dnia marze by wyjechac w taka podroz.
    Dobrze ze spelniasz swoje plany!
    Pozdrawiam! 🙂

    1. Dzięki Ola 🙂
      Myślę, że najtrudniej jest podjąć decyzję o wyjeździe, a później, jak już jesteś na miejscu (gdziekolwiek to jest), to wiesz już, że dasz sobie radę. I wcale nie jest tak strasznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.