Dubaj w dwa dni

                To były bardzo intensywne dwa dni. Nasza koleżanka dołożyła wszelkich starań, aby pokazać nam wszystkie najważniejsze punkty Dubaju, zarówno te bardzo turystyczne, jak i polecane przez nią. Na koniec, pomimo ogromnego zmęczenia, które było spowodowane szybką trasą wycieczkową, zastanawiałam się czy jeszcze jeden dzień w Dubaju miałby sens czy niekoniecznie?

                Rano skierowałyśmy się na stare miasto. Naszą wycieczkę rozpoczęłyśmy od zwiedzania Muzeum Dubaju (wstęp 3 AED; przelicznik ok. 1 AED = 1 PLN), które przedstawiało krótką historię rozwoju miasta. Najważniejsze informacje dotyczyły lat po odkryciu ropy w tym regionie. Wówczas mała wioska poławiaczy pereł zaczęła stopniowo przeradzać się w nowoczesne miasto. W muzeum można było zobaczyć jak kiedyś mieszkali ludzi w Dubaju, wejść do skromnej, drewnianej chatki i rozejrzeć się po jej całym dobytku. Dalej opisane były wpływy kolejnych szejków na rozwój miasta oraz problemy związane z położeniem geograficznym (np. problem z wodą czy roślinnością).

1_muzeum

                Zaraz po zwiedzaniu muzeum wybrałyśmy się na położone w okolicy souki (bazary). Na pierwszym można było znaleźć mnóstwo materiałów, w tym kolorowe szale. Niesamowicie wyglądały sklepy, gdzie po wejściu do środka mogłeś zobaczyć całe ogromne półki tylko z różnymi chustkami. Było ich niesamowicie dużo, w całej kolorystyce świata! Na tym souku była też masa ubrań, w tym sukienek w stylu arabsko-hinduskim. Jedna taka podróżuje teraz ze mną. Została wykonana w Indiach, więc następnego dnia zabrałam ją do domu 😀

2_souki

                Aby dostać się do kolejnych bazarów, musiałyśmy przeprawić się na drugą stronę rzeki Creek. Za 1 AED skorzystałyśmy z łódeczki, która w kilka minut przeniosła nas na drugi brzeg. Sympatyczne, nie powiem 🙂

img_20161123_145419521

                Po drugiej stronie rzeki znajdowały się dwa najbardziej popularne souki, przypraw i złota. Od razu można poczuć po zapachu, że jest się na miejscu. W wielkich workach znajdziemy smaki z wszystkich stron świata, a dodatkowym bodźcem zapachowym będą wszędzie palące się kadzidełka. Mieszanina ta może przyprawić o zawrót głowy. Przechodząc do części ze złotem, nie było już wystawionych stoisk, tylko normalne witryny sklepowe. Na wystawach zobaczyłyśmy nie tylko bogato zdobioną biżuterię, ale także największy pierścień czy ubrania ze złota (które właściwie bardziej przypominały zbroję). To co od razu rzuciło mi się w oczy, to kolor tego surowca. Był tak intensywnie żółty, że aż wydawał się nieprawdziwy. Kojarzył mi się ze sztuczną, zabawową biżuterią dla dzieci, jaskrawą i krzykliwą.

                Po szybkim przejściu wszystkich souków, poszłyśmy na arabskie jedzenie. Właściwie była to mieszanina smaków bliskowschodnich i azjatyckich, między innymi hummusy, zupa z soczewicy, ale też dania z owocami morza czy tajskie potrawy.

3_souki_2

                Popołudniu wybrałyśmy się do dubajskiej mariny, gdzie miałyśmy okazję zobaczyć skupisko ogromnych wieżowców. To było jak znalezienie się w zupełnie innym miejscu na ziemi. Nagle ze starego miasta i niskiej zabudowy, przeniosłyśmy się do supernowoczesnej i ekskluzywnej dzielnicy. Wśród jachtów i najdroższych hoteli przechadzali się ludzie z całego świata. Obok kobiet zakrytych hidżabem czy burką, przechodziły takie w sukienkach mini i na wysokich obcasach. To samo dotyczyło mężczyzn. My starałyśmy się grzecznie zachować balans, który zarekomendowała nam nasza koleżanka, czyli spódniczka lub sukienka do kolana i zakryte ramiona. I dopóki nie znalazłyśmy się w marinie i tak byłyśmy chyba najbardziej roznegliżowane. Tutaj jednak już praktycznie w ogóle nie zwracałyśmy na siebie uwagi.

img_20161123_175140536                Wybrałyśmy się do hotelu Marriot, gdzie na 52 piętrze znajduje się restauracja The Observatory. Stamtąd miałyśmy też okazję zobaczyć panoramę całej mariny, w tym pobliskie wieżowce. Było widać nawet kawałek popularnej, sztucznej „palmy” na wodzie, lecz 52 piętro to za mało aby zobaczyć jej cały majestat.

                Wieczorem wybrałyśmy się jeszcze pod Burj Kalifa, najwyższy budynek świata. Obok wieżowca znajdowała się najwieksza galeria handlowa, jaką w życiu widziałam! Dubai Mall był ogromny i można było tam znaleźć wszystkie najdroższe marki świata. Ale to jeszcze nic! Znajdowało się tam także lodowisko i fontanna wodospad na wysokości 3 pięter galerii. Do tego można było poruszać się po niej… taksówką! Najbogatsi goście, aby nie męczyć się chodzeniem mogli zdecydować się na przejazd z szoferem. Nawet nie chcę wiedzieć ile to kosztowało…

                Pomiędzy galerią a Burj Kalifa znajdowała się największa fontanna, jaką w życiu widziałam, na której od godziny 18:00 co pół godziny odbywa się pokaz muzyczno-wodny (czyt. do piosenki skaczą sobie fontanny), to było naprawdę zjawiskowe, jednak nie było takiego miejsca, w którym dało się ogarnąć wzrokiem całą fontannę i cały pokaz. Mają rozmach…

img_20161123_223216334

                Następnego dnia  zdecydowałyśmy się na plażowanie. Dubaj to miejsce, w którym sezon plażowy trwa cały rok, dlatego te najbardziej turystyczne miejsca były pełne ludzi. Nasza koleżanka zabrała nas za to w jedno ze swoich ulubionych, w którym nie musiałyśmy przejmować się tłokiem. Była to plaża, na której głównymi gośćmi byli kitesurferzy, dzięki czemu widok był naprawdę niesamowity 🙂

img_20161124_155642787

                Potem musiałyśmy już wziąć plecaki na plecy i powoli kierować się w stronę lotniska. Ostatnim przystankiem było ponowne odwiedzenie galerii i tutaj kilka zdjęć tych absurdów, o których pisałam wcześniej.

4_dubaimall

                Na lotnisko dostałyśmy się metrem. A, i tutaj ciekawostka, o której nie napisałam jeszcze wcześniej. Dubajskie img_20161123_165950679metro nie ma maszynisty! Jest prowadzone całkowicie komputerowo. Dodatkowo można jeździć różnymi klasami. Jeżeli zdecydujemy się na złotą, najdroższą klasę, znajdziemy się na samym przodzie pociągu i będziemy mogli podziwiać miasto z kolejki nadziemnej (metro przejeżdża nad, a nie pod miastem). Możemy jednak zdecydować się na przejazd klasą regularną i wtedy znaleźć się w części wspólnej lub przeznaczonej wyłącznie… dla kobiet i dzieci! Brzmi spoko, ale oczywiście nie jest restrykcyjnie przestrzegane. Zdarzali się panowie w naszym damskim przedziale. Przed wejściem znajdywała się jednak naklejka informująca o karze za pobyt w tej części metra.

img_20161123_170601071_hdr

                No i to by było na tyle. Czy warto byłoby zostać dłużej w Dubaju? Na pewno super byłoby spędzić więcej czasu na plaży i nad morzem, które uwielbiam. Z drugiej strony można je znaleźć w wielu innych, tańszych miejscach. Bo jeśli o cenach mowa, z niektórych atrakcji świadomie zrezygnowałyśmy np. wjazd na Burj Kalifę kosztuje w najtańszej wersji 125 AED, w najdroższej 500 AED, a lot helikopterem aby zobaczyć sztuczną „palmę” (tak naprawdę jedyna możliwość zobaczenia jej w pełni) to koszt ok. 1000 AED za lot 15-minutowy.

                I to właściwie tyle, dużo więcej do zrobienia tam nie ma. Możesz oczywiście, jeżeli masz dużo pieniędzy, chodzić na zakupy czy golfa (koszt członkostwa w klubie to ok. 120 000 AED rocznie) albo wydawać pieniądze na drogie jedzenie w restauracjach (coca-cola 16 AED, jedzenie na osobę ok. 40 AED), ale jako tako więcej atrakcji turystycznych tam nie ma. Więc intensywne dwa dni były wystarczające. I nawet nie wiem czy mam potrzebę powrotu do tego miasta.

                A może ktoś z Was był w Dubaju i może mi powiedzieć co ominęłam? Wiem, że można się wybrać jeszcze na safari, ale to już poza miastem. Może jednak wiecie o czymś, czego ja nie znalazłam? Dajcie znać, to może zmienię zdanie co do ponownego przyjazdu 🙂

 

Jedna myśl nt. „Dubaj w dwa dni”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.