Najbardziej słona przygoda

                Są takie rzeczy, które każdy chciałby przeżyć, ale po tym doświadczeniu, już nie chce robić tego nigdy więcej. Jesteśmy ciekawi i chcemy „zaliczyć” popularną atrakcję, a później, może nie żałujemy, ale stwierdzamy, że raz w życiu wystarczy. Tak jest na przykład z Morzem Martwym, najbardziej zasolonym zbiornikiem wodnym, położonym prawie 500 metrów pod poziomem morza. Raz wleziesz, ale drugi niekoniecznie.

Jak się dostać i gdzie się zatrzymać?

                W zależności od tego, czy jesteś solo czy w grupie. Czy lubisz takie rzeczy robić na własną rękę czy wolisz mieć to zorganizowane, czy chcesz to zrobić na dziko czy bardziej komfortowo? Jest kilka możliwości skorzystania z dobrobytu Morza Martwego. Opowiem o tym, jak ja się tam dostałam, ale też podzielę się informacjami, które zebrałam.

                Najtańszy sposób to wybrać się tu grupą. Wynająć w Jerozolimie samochód w jednej z licznych wypożyczalni i po godzinie może półtorej jesteśmy nad wodą. Ta opcja jest wygodna, bo zatrzymacie się gdzie chcecie, nie macie planu wycieczki, ani limitów, a do tego może się też okazać najtańsza. Ja tak właśnie zrobiłam z trzema innymi dziewczynami, które poznałam w Jerozolimie. Koszt całkowity wyniósł (z paliwem) około 260 złoty do podziału na cztery.IMG_20171106_155800388_HDR

                Są też dwie inne możliwości. Można wziąć publiczny autobus, który kosztuje około 30 szekli i na pewno dowozi nas do popularnych plaż, choć podobno można poprosić kierowcę, aby zatrzymał się bardziej na dziko (tylko jak stamtąd wrócisz?). Oficjalne plaże są lepiej przygotowane, mają prysznice i bary z przekąskami, ale koszt wstępu może wynieść nawet ponad 50 zł.

                Kolejna opcja jest niestety jeszcze droższa. Wiele hosteli i hoteli oferuje zorganizowane wycieczki całodniowe, często połączone z innymi atrakcjami w okolicy Morza Martwego. Wszystko jest jednak pod opieką przedstawicieli placówek i nie musimy się martwić żadną organizacją. Takie wycieczki mogą kosztować ponad 250 zł za osobę.

A jak to było ze mną?

                Jak zwykle, więcej szczęścia niż rozumu! Nad Morze Martwe trafiłam w wyborowym towarzystwie i w najtańszy możliwy sposób. W Jerozolimie, już pierwszego dnia, poznałam Marlenę, Natalię i Agę, które właśnie następnego dnia wybierały się w tamte okolice. Postanowiłam dołączyć do dziewczyn i w ten sposób ich wyjazd był tańszy, a mój o wiele tańszy 😛 Wynajęłyśmy samochód w centrum Jerozolimy i ruszyłyśmy w nieznane.IMG_20171106_160616409_BURST000_COVER_TOP

                Wspominałam już, że nad morzem jest kilka oficjalnych plaż, ale nam zależało na prywatności i nie chciałyśmy płacić za wstęp. W związku z tym, pojechałyśmy trochę dalej i znalazłyśmy swój fragment wybrzeża. Właściwie w okolicy nie było nikogo, poza kilka nagimi gośćmi (wiele osób kąpie się bez niczego, nie bądź zaskoczony). Tam zawsze jest trochę cieplej, niż choćby w Jerozolimie. Krajobraz jest pustynny i kamienisty, a za wodą widać już jordańskie góry.IMG_20171106_114340228

                Problemów z Morzem Martwym jest niestety kilka. Po pierwsze, polecam zabrać buty do pływania. Wchodząc do wody albo przechodzimy przez grudy soli (co boli) albo przez błoto, gdzie nogi zapadają nam się po kolana. Tam z kolei są również ukryte kryształki soli, czasem wielkie na centymetr i bardzo ostre. Wtedy też możemy się nieźle poranić. Oprócz tego sama woda nie ma zbyt przyjemnego zapachu, który przypomina trochę zgniłe jajka. Gdy natomiast wyjdziesz z wody, masz wrażenie nawilżenia, ale też czujesz się strasznie brudny i tłusty od tej specyficznej cieczy. W tym momencie brak prysznica bardzo nam doskwierał.

                Ale oczywiście nie jest tak okropnie. Woda jest ciepła jak zupa, za to poziom IMG_20171108_133313000_BURST000_COVER_TOPzasolenia daje pewność, że nie utoniesz i nawet Ci, którzy w ogóle nie potrafią pływać, nie mają się czego obawiać. Zresztą pływać tam się nie da 😛 Gdy położymy się na brzuchu, ciężko zanurzyć kolana. Prawie jakbyśmy leżeli na twardej powierzchni.

                No i błotko, w którego właściwości niektórzy wierzą, a niektórzy nie. Możesz się nim całkowicie pokryć i czuć się pięknie. Nie wiem właściwie na co powinno się liczyć, ale mi ten cały proces bardzo wysuszył skórę 😛IMG_20171106_140657707_BURST000_COVER_TOP

Co jeszcze w okolicy?

                Jeżeli się zdecydujesz skorzystać z dzikiej plaży, dobrym pomysłem jest późniejsza wycieczka do Ein Gadi. Dla Izraelczyków, którzy w swoim kraju nie znajdują zbyt wielu miejsc, w których mogą się cieszyć wodą słodką, to wyjątkowe i bardzo lubiane miejsce. Dla nas może nie być takie niesamowite, ale… to całkiem przyjemna wycieczka 🙂

                Ein Gadi to rezerwat ulokowany niedaleko wybrzeża Morza Martwego. Na IMG_20171108_151547684_HDRjego terenie znajdziemy ścieżki wykute w skałach lub wydeptane trasy prowadzące między wodospadami. Większość z nich ma zaledwie kilka metrów wysokości, dopiero po dłuższym trekkingu dojdziemy to jednego, bardziej okazałego. Nam się to nie udało, ze względu na późne dotarcie do rezerwatu (strażnicy po 16 zaczynają wszystkich wyganiać).

                To co jest jednak bardzo przyjemne, to sam spacer po okolicy. Rezerwat jest wyjątkowo zielony w tej pustynnej okolicy, właśnie ze względu na przepływającą przez niego rzekę. Mieszkają tu liczne stworzenia, w tym na pewno zobaczysz zwierzę przypominające susła albo coś w tym stylu. Te dzikie maluchy prawie nie boją się ludzi, którzy licznie przybywają do Ein Gadi.IMG_20171108_144730905_HDRIMG_20171108_145924238              Dla osób, które tak jak my, zdecydowały się na skorzystanie z dzikiej plaży Morza Martwego, to była okazja na spłukanie z siebie soli. Nawet nie wiesz, jaka to radość, znaleźć się w końcu w czystej wodzie i zmyć z siebie ten okropny zapach i tłustą warstwę pozostająca na ciele po kąpieli.

Przejazdem w Palestynie

                Po drodze do Jerozolimy mijamy wielki znak, kierujący nas na Jerycho. Najstarsze funkcjonujące miasto świata znajduje się już na terenie Palestyny. Nas kusiło bardzo mocno, w związku z tym przebrałyśmy się w bardziej stosowne stroje i zboczyłyśmy z trasy.IMG_20171106_160334783_HDR

                Nie byłyśmy tam długo i właściwie nic nie widziałyśmy. Zatrzymałyśmy się w IMG_20171106_163741006centrum, które wyglądało bardzo normalnie i wybrałyśmy się do pierwszej z brzegu knajpki, żeby zjeść kolację. Palestyńczycy korzystają z tej samej waluty, co Izraelczycy, czyli szekli, ale ich wartość jest tutaj zupełnie inna. W Tel Awiwie za mały falafel zapłaciłam 25 szekli, natomiast w Jerycho mały kosztował 5, a duży 7 szekli!

                Zjadłyśmy i z powrotem skierowałyśmy się na Jerozolimę. W swojej podróży nie miałam czasu na bliższe poznanie dostępnej, palestyńskiej części regionu, ale jestem pewna, że następnym razem tam pojadę. Ludzie zdają się sympatyczni i pomocni, a do tego te ceny… Izrael pochłania wielki budżet w podróży, a tam mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej.

                UWAGA! Błąd, który popełniłyśmy i którego nikomu nie polecam popełniać, to wjazd na teren Palestyny wypożyczonym samochodem na izraelskich rejestracjach. Nam się nic nie stało, ale w ogóle nie zastanowiłyśmy się nad tym, co stać by się mogło. Konflikt Palestyna-Izrael, szczególnie teraz, to poważna sprawa. Izraelczycy nie mają prawa wjeżdżać na ten teren, a skąd ktoś miał wiedzieć, że w samochodzie siedzą turystki?

Raz w życiu i starczy

                Skończę tak, jak zaczęłam. Morze Martwe, to niesamowite miejsce, położony pod poziomem morza, najbardziej słony zbiornik wodny. To niesamowite doświadczenie, wejść i poczuć jak ta niezwykła woda morska nas unosi. Pobawić się błotem w ciepłej zupie. Ale chyba tylko raz w życiu. Ciekawe doświadczenie i absolutnie nie żałuję, ze tam byłam, ale niekoniecznie chciałabym wleźć ponownie 😉

Jedna myśl nt. „Najbardziej słona przygoda”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.